Wryłam się na otwarcie La Uby, wpadłam do Spinozy, a do Tarota chciałam, ale pan bramkarz był nieugięty wołając "dycha wstępu jest", a mi było dychy żal.
W każdym z odwiedzonych miejsc było jakoś inaczej, niż zwykle. W Spinozie - gdzie przywykliśmy do "latino czillu" - hardkorowy house i migające, kolorowe światła, w Tarocie też ostre basy, podobnie, jak w RedZ, a w poMetro-wej LaUbie - uoooj...! Przeczytajcie w kolejnych newsach Życia Na Szczycie. kamilus
tarot dla metali spina dla latino maniakow redz dla dzieci a LaUba dla tych najfajniejszych
a Ty do domu... hahahaha