Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Środa, 08 maja 2024 r.  Imieniny: Stanisława, Wiktora

Pomożesz?

18.03.2009
Kiedyś cieszyła się życiem, uwielbiała tańczyć, należała do żorskich mażoretek. Dziś 14-letnia Patrycja zmaga się z ogromnym bólem, ciągłym strachem i niepewnością. Od 4 lat cierpi na gruźlicę kości. Przez chorobę straciła szkołę, pasję i przyjaciół. Mieszka wraz z mamą i starszym bratem na 3 piętrze, co stanowi olbrzymi problem, ponieważ porusza się na wózku.
 

Wszystko zaczęło się w 2005 r. 10-letnia wówczas Patrycja spędzała z dziadkami wakacje w Tunezji. Już tam zaczęła kuleć. Myślałam, że to przez odciski na nogach. Miałam niewygodne buty – mówi. Jednak po powrocie do kraju pojawiły się kolejne objawy – bóle nóg, kręgosłupa, paraliż. Córka schyliła się kiedyś nad biurkiem, by odrobić zadanie i zaczęła krzyczeć, że nie może się ruszyć, zastygła w tej pozycji – relacjonuje pani Marlena, mama Patrycji. Do tego doszło ogromne osłabienie, pocenie się, zmiany na oku – wyglądało, jakby było poparzone.
 
 
W styczniu 2006 r. dziewczyna trafiła do żorskiego szpitala, a stamtąd do Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Choć bardzo kulała, wciąż chodziła do szkoły, a w międzyczasie była poddawana szeregowi badań. Podczas badań neurologicznych stwierdzono naczyniaki, które miały być usunięte operacyjnie. Jednak tuż przed operacją okazało się, że nacieki znajdują się prawie na wszystkich kościach. Pojawiły się podejrzenia nowotworu. Gliwicka onkologia skierowała wycinki na badania do Warszawy. Reumatologia w Sosnowcu wykluczyła choroby kości, podczas gdy nacieki wciąż się przemieszczały. W maju Patrycja została wypisana ze szpitala, we wrześniu miała zgłosić się na kontrolę. Tymczasem podczas remontu mieszkania przy ul. Bocznej, do którego wraz z mamą i rok starszym bratem, miała się przeprowadzić, pojawił się kolejny paraliż.
 
 
Kolejne miesiące upłynęły na kursowaniu od szpitala do szpitala i ciągłych badaniach. W listopadzie 2006 r. padła straszna diagnoza- szpiczak mnogi. Jest to bardzo agresywny nowotwór.Wszyscy przeżyliśmy wtedy ogromny szok, załamanie, niewyobrażalny strach- mówi pani Marlena. Aż do Wigilii Patrycja była przenoszona z jednego oddziału na inny i poddawana wszystkim możliwym badaniom. Ostatecznie wykluczono szpiczaka. Cały czas miałam nadzieję, że to pomyłka...Nie wyobraża sobie pani jakie to były nerwy, niepewność. Ciągle wprowadzano nas w błąd, nikt nie potrafił postawić diagnozy – kontynuuje mama Patrycji.
 
 
Gruźlicę kości stwierdzono w styczniu 2007 r., kiedy na wyraźną prośbę pani Marleny , wraz z wycinkami z kręgosłupa, pobrano również próbki na tę chorobę. Patrycja natychmiastowo została skierowana do kliniki w Otwocku – jedynej w Polsce, która się tym zajmuje. Jechaliśmy 400 km. Był czwartek, sroga zima, mróz, a w klinice powiedzieli, że nie ma miejsc. Kazali stawić się we wtorek. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie pomoc rodziny, mieszkającej 150 km od Otwocka, u której mogliśmy się zatrzymać. Patrycja znów poddawana była ogromnej ilości badań, jej ręce były pokryte sińcami od igieł. Pół roku spędziła w szpitalu – na zmianę na ortopedii i na oddziale gruźliczym. Okazało się, że nie zaraża. Przez kilka miesięcy musiała nosić gips na cały kręgosłup. Jej mama jeździła do niej co kilka dni. Na dojazdy, jedzenie, telefony, szły ogromne pieniądze. Bardzo pomogła nam rodzina, bez nich nie dałabym sobie rady. Mój syn przez rok praktycznie był bez matki – mieszkał u dziadków, strasznie przeżywał chorobę siostry.
 
 
Choroba Patrycji wiąże się z potwornym bólem. Wciąż bierze silne leki przeciwbólowe, nie potrafi wyprostować nóg, nawet śpi na siedząco. Kiedy ma atak, każdy, nawet najmniejszy ruch, powoduje ogromny ból. Bywało, że już nie wiedziałam, co mam robić. Polewałam ją nawet święconą wodą. Zjadała najsilniejsze leki przeciwbólowe całymi paczkami, krzyczała tak, że było to słychać w całej klatce – opowiada pani Marlena. Nie wszyscy jednak wierzyli, że ból jest tak ogromny, wmawiali mamie, że Patrycja symuluje. Traktowano mnie jak chorą psychicznie, nie dowierzano, że mnie naprawdę boli – relacjonuje dziewczyna. Od jakiegoś czasu jest pod opieką psychologa. Konieczna była zmiana lekarza, po tym jak psychiatra przepisał Patrycji bardzo silny lek, który podaje się dorosłym, poważnie chorym psychicznie osobom. Nieświadoma niczego mama podawała go córce. Tydzień przed Wigilią, po wcześniejszych postępach w rehabilitacji, Patrycja nagle przestała ruszać nogami. Do tego doszła utrata świadomości. Wtedy zorientowałam się, że to przez te tabletki i do razu je odstawiłam – wspomina pani Marlena.
 
 
Przez swoją chorobę, Patrycja straciła wszystko to, co było dla niej ważne. Gdy koleżanki usłyszały na co choruję, odwróciły się ode mnie – mówi smutnym głosem dziewczyna. Od lat dzielnie walczy z chorobą, nie poddaje się. Dziewczyna próbowała zgłosić się do fundacji „Mam marzenie”, jednak odrzucono jej prośbę. Dlaczego? Powiedziano mi, że aby mnie przyjęli, konieczne jest zaświadczenie o zagrożeniu życia – odpowiada smutnym głosem. Pytam więc, jakie oprócz tańca i śpiewu ma marzenia. Patrycja chwilę się zastanawia, po czym mówi, że bardzo chciałaby nauczyć się jeździć konno - Słyszałam, że w Ochabach są organizowane warsztaty. Chciałabym wziąć w nich udział...
 
 
Przez jakiś czas czuła się lepiej. Kiedy pierwszy raz od bardzo dawna mogłam ją bez bólu wykąpać w wannie, to było dla mnie największe szczęście – mówi mama Patrycji. Teraz jednak stan Patrycji pogorszył się, od kilku tygodni przebywa w szpitalu.
 
 
Rodzinie Patrycji potrzebna jest pomoc. Dwa razy w tygodniu jeździmy do poradni bólu w Katowicach. Za każdym razem muszę załatwiać transport, bo nie mamy samochodu oraz mężczyzn, którzy zniosą Patrycję na dół. Mieszkają na 3 piętrze, więc konieczna jest zamiana mieszkania na M4, na parterze. Jeżeli ktoś chciałby pomóc i mógłby się zamienić z rodziną Patrycji, prosimy o kontakt z panią Marleną pod numerem: 504 475 501. Mama dziewczyny nie może pracować, musi zająć się córką. Obie są właściwie uwięzione w domu. Z uwagi na lokalizację mieszkania, nie można zabrać Patrycji na powietrze, bo nie ma jej jak znieść. Wielką trudność sprawiają też odwiedziny u dziadków na os. Sikorskiego – miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych stale są zastawione.
 
 
Choroba wiąże się z ogromnymi wydatkami – na transport, telefony do szpitali, leki, noclegi mamy przy szpitalach. Rodzina pomaga, jak tylko może, jednak wydatki ciągle się mnożą. Wszystkich chętnych prosimy o wsparcie rodziny Patrycji. Podajemy numer konta, na który można przekazywać datki. Marlena Brzyszkowska ING BANK ŚLASKI 48 1050 1676 1000 0090 6633 5754 z dopiskiem: Dla Patrycji.
 
Ola Kowol
 


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"