Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Sobota, 18 maja 2024 r.  Imieniny: Eryka, Jana

Nadzieja na życie

21.10.2011
Nadzieja na życie

W styczniu lekarze wykryli u Daniela bardzo rzadki nowotwór tkanki miękkiej. W jego jamie brzusznej urósł guz wielkości 17 cm. Po kilkumiesięcznej terapii w Polsce, lekarze postawili na nim krzyżyk. Leczenia podjęli się jednak onkolodzy z chińskiej kliniki. Daniel czuje się coraz lepiej, ale terapia jest bardzo kosztowna. O dramatycznej sytuacji pana Daniela napisała w liście do redakcji jego szwagierka – Lucyna Musiolik z Suszca.

Gdy na początku roku Daniel Zejma zgłosił się do lekarza z bólem brzucha, nie podejrzewał nawet, jak straszną usłyszy diagnozę. Badanie tomografem wykazało wielki guz. Nikt – ani on, ani rodzina – nie chciał w to uwierzyć. - Myśleliśmy, że to pomyłka, że niemożliwe... - wspomina pani Lucyna. - To był dla nas wielki szok. Potem było skierowanie do szpitala. Od lutego do czerwca, podawano mu najmocniejszą chemię. Guz znacznie się zmniejszył – do 12 cm - i lekarze zdecydowali o operacji. Termin wyznaczyli na 1 sierpnia. Przez półtora miesiąca leżał w domu, czekając na operację – wystarczająco długo, by rak urósł w siłę. Już na stole operacyjnym okazało się, że są przerzuty – lekarze musieli zrezygnować z usunięcia guza. - Poczuliśmy się tak, jakbyśmy jeszcze raz dowiedzieli się o chorobie. Myśleliśmy przecież, że już jest dobrze, że możemy o niej zapomnieć. Daniel stracił resztki sił. Mógł już tylko leżeć, odczuwał ogromny ból, z trudem rozmawiał, miał problemy ze snem. We wrześniu nowotwór miał już 20 cm. Lekarze nie dawali Danielowi szans. Uznali, że pozostaje tylko uśmierzanie bólu...

35-letni Daniel pochodzi i mieszka w Wilamowicach pod Bielskiem. Żonę Basię z Suszca – siostrę pani Lucyny – poznał przez internet, osiem lat temu. Odległość, jaka dzieliła ich rodzinne miejscowości, nie stanęła na przeszkodzie ich miłości. Pobrali się pięć lat temu. - Szwagier jest bardzo wrażliwą osobą, wspaniałym mężem i oddanym ojcem dwójki swoich dzieci – dwuletniej Zosi i czteroletniego Antosia – mówi Lucyna Musiolik. - Siostra wielokrotnie powtarzała, że jest miłością jej życia i to z nim chce przeżyć spokojną starość. Nie może go stracić tak szybko... Dzieci przez ostatnie miesiące widziały tatę tylko, jak leży w łóżku, zmęczony, obolały, bez włosów po chemioterapii. Dla Zosi, która miała niespełna 1,5 roku, gdy Daniel zachorował, jest to jedyny obraz, jaki wrył się jej w pamięć. - Po operacji głaskała tatę po opatrzonym plastrem brzuchu. Dziwiła się, że wypadły mu włosy. Przytulała jego głowę i obiecywała, że kupi mu nowe. Choroba, na jaką zapadł Daniel jest bardzo rzadka – do tej pory zdiagnozowano ją tylko u pięciu osób w Polsce i 150 na świecie. Nie ma nawet polskiej nazwy. Co za tym idzie, nie ma skutecznych metod leczenia.

Choć lekarze wydali na niego wyrok śmierci, rodzina nie poddała się. Uznała, że pomocy trzeba szukać gdzie indziej. Ojciec pana Daniela natknął się kiedyś w telewizji na program o chińskiej klinice onkologicznej w Tianjin (120 km od Pekinu), w której uratowano życie tancerki, Izabeli Sokołowskiej. Siostra Daniela, Ania, wyszukała w internecie informacje o klinice. W trzech listach do kliniki błagała o pomoc dla swojego brata. W końcu przyszło zaproszenie – chińscy lekarze zdecydowali się podjąć leczenie ze względu na rzadki przypadek medyczny. - Szwagier nie miał się nad czym zastanawiać. W Polsce nie było dla niego ratunku. Pan Daniel, jego żona i siostra mieli tydzień na zorganizowanie wyjazdu – wizy, bilety, dokumenty ze szpitala. Jeszcze przed wylotem musieli wpłacić na konto chińskiej kliniki 150 tys. zł. Wydali wszystkie swoje oszczędności, rodzice Daniela musieli wziąć kredyt. - Basia zwróciła się o pomoc do firmy produkującej części samochodowe, w której pracuje jej mąż. Kierownictwo zapłaciło za bilety, pracownicy zrobili zrzutkę, przekazali darowiznę, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni – podkreśla pani Lucyna. To był ostatni dzwonek na wyjazd. - Gdyby mieli wyjechać dwa tygodnie później, Daniela już by nie było – ze łzami w oczach mówi pani Lucyna. Podróż była dla niego bardzo ciężka.

Chory przebywa w Tianjin od drugiej połowy września i do tej pory koszt wydatków na jego leczenie wzrósł do 240 tys. zł. W Chinach zrobili mu wszystkie badania, ściągnęli wodę z płuc, podawali kroplówki wzmacniające, stosowali genoterapię, systematycznie zamrażają guza, który powoli się zmniejsza. Specjaliści stosują metody eksperymentalne, niestosowane w Polsce. - Lekarze dają mu nadzieję. Skoro podjęli się badania, są realne szanse na wyzdrowienie. Daniel wciąż jest osłabiony, jego brzuch jest tak podziurawiony igłami, że wygląda jak durszlak, ale – czuje się lepiej. Pani Lucyna dodaje, że teraz, gdy jej szwagier zaszedł tak daleko, niedorzecznością byłoby, gdyby zatrzymały go koszta. A na jednym pobycie się nie kończy – pacjenci wracają tam na czyszczenie krwi. - Wierzę, że jeśli zdążył tam wyjechać, to znajdą się pieniądze na walkę o jego życie – wyraża nadzieję nasza rozmówczyni. - Ludzie mają wielkie serca...

Dzieci Daniela i Basi, którymi teraz opiekuje się pani Lucyna, czekają na ich powrót. Tęsknią za rodzicami. Antoś chce wracać do domu. - Mówi, że może mamusia już przyjechała – opowiada pani Lucyna. Chłopczyk codziennie modli się o zdrowie dla taty. Zosia zapytała ciocię, czy tatuś wyzdrowieje. - Gdy odpowiedziałam, że tak, zaczęła podskakiwać i wołać – tatuś wyzdrowieje, tatuś wyzdrowieje! Promyk nadziei wciąż świeci... Patrycja Cieślak-Starowicz

 

Żona Daniela Zejmy, Basia i jego siostra Ania, prowadzą blog, na którym opisują postępy w jego leczeniu: http://www.daniel.lifesaversblog.com

Pieniądze na leczenie Daniela można wpłacać na konto:
„Fundacja z Uśmiechem”
ul. Paderewskiego 11/39
25-001 Kielce
nr konta: 20 1090 2040 0000 0001 0887 3169 - z dopiskiem „dla Daniela Zejmy”

 

 

 

 

 

Roczek córeczki Zosi:

zdj. archiwum rodzinne.

 


Komentarze:
~ann (2011-10-24 09:56:05)

Z całego serca życzę,żeby się udało- w jakim my kraju żyjemy ,że trzeba do Chin jechać by mieć szansę na życie!moi rodzice też zmarli na raka-byli jeszcze młodzi,czasem myślałam że może w innym kraju by się udało im wyleczyć.

~żorzanka (2011-10-24 18:49:09)

Bardzo współczuję, może znajdzie się jakiś prywatny sponsor lub instytucja? Będę siemodlić o zdrowie.

~wyksztalcony (2011-11-01 18:04:23)

Nie chodzi o kraj ale o to co robia z nami na calym swiecie wielkie kampanie farmaceutyczne. Tak naprawde onkologia to najwieksza kpina ze wszystkich dziedzin medycyny. W walce z nowotworem jak i prewencji polecam witamine B17 - czyli amygdalina zawarta w pestkach moreli. http://www.worldwithoutcancer.org.uk/

~Ela (2011-11-06 09:52:05)

tu nie chodzi o wspolczucie tylko o pomoc finansowa. Wplaccie chociazby 20 zl jesli bedzie wiecej takich ludzi to jest szansa na uratownaie tego czlowieka . Do dziela, kazdy chyba moze tyle przeclac?

~Tomek (2011-12-22 22:50:24)

Niestety nie udało się, Daniel zmarł 20 grudnia o godz. 8.05. Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie...


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE

sonda

wszystkie

Za co doceniasz Żory?

newsletter

Chcesz być na bieżąco zapisz się!

Twój adres e-mail:

© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"