Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Sobota, 04 maja 2024 r.  Imieniny: Floriana, Moniki

Królowie witają

19.04.2010

Armatnia laweta ciągnięta przez bojowe wozy polskiego wojska, oficerowie, jako przyboczna straż, najpierw trumna prezydenta, za nią z jego małżonką. Za życia zawsze obok siebie – Lech i Maria Kaczyńscy...

Kraków prezydencką parę przywitał słonecznymi promieniami. Ciepłem prawdziwie letnim. Jeszcze w czwartek i piątek było pochmurno i lało przez całe dnie. W sobotnie popołudnie nieśmiało wyszło słońce, jakby zapowiadając, że jutro dzień szczególny. W niedzielę już od rana w pełnej okazałości świeciło swym blaskiem, grzejąc tłumy. Te ściągały już w nocy.


Przed niedzielnym południem, tuż po tym, jak Lech i Maria Kaczyńscy przyjechali do Bazyliki Mariackiej na krakowskim Rynku Głównym, by po raz ostatni spotkać się z koronowanymi głowami, prezydentami i ambasadorami z całego świata, do Rynku dostać się nie było sposób. Wszelkie od niego odchodzące uliczki aż do krakowskich Plant były zapełnione Polakami. Tylko wspinając się na jakąś sklepową witrynę starej kamienicy, dzięki teleobiektywowi mojego Nikona mogłem zobaczyć w oddali wejście do Kościoła Mariackiego. Gdzie okiem sięgnąć flagi i głowy. Sześć, pięć, niektórzy osiem godzin czekali wzdłuż ul. Grockiej, by móc ujrzeć z bliska prezydencką parę w drodze na Wawel. Byli tacy, jak studenci ze Szczecina, którzy na Grodzkiej nocowali. Jacyś harcerze rozbili wręcz obóz na pl. Wszystkich Świętych, przecinającym Grodzką tuż za Rynkiem, by móc mieć wspaniały widok na kondukt wychodzący z Rynku.

Armatnia laweta ciągnięta przez bojowe wozy polskiego wojska, oficerowie, jako przyboczna straż, najpierw trumna prezydenta, za nią z jego małżonką. Za życia zawsze obok siebie – Lech i Maria Kaczyńscy. Teraz też pewnie tak by chcieli, lecz wąskie ulice Krakowa i tłumy Polaków, chcących ostatni raz ich zobaczyć, nie pozwoliły. Jeszcze jedna niewygoda bycia głową i pierwszą damą państwa. Przodem szli biskupi i księża, sztandar Wojska Polskiego i Kompania Reprezentacyjna w mundurach wszystkich trzech rodzajów wojska. Za trumnami brat, córka i wnuczka prezydenta RP, najbliższa rodzina prezydentowej. Dalej zagraniczne delegacje, premier Tusk, obok była premier Ukrainy Julia Tymoszenko i minister zdrowia Ewa Kopacz. Wcześniej jeszcze posłowie i europosłowie PiS.


Stanąłem przed Wawelem, przed tym słynnym podejściem do bramy zamku z witającym Kościuszką na koniu. Tu dla dziennikarzy przewidziano jedno z wielu miejsc. Była 16.30, gdy tuż przede mną, na wyciągnięcie ręki podjechał prezydent Kaczyński. Wolno, dostojnie przejechał, by zrobić miejsce swej małżonce, która zatrzymała się po mojej prawej stronie. Stojący przede mną policjanci w galowych mundurach, wstali już o trzeciej w nocy, by najpierw pilnować tego miejsca dla prezydenckiej pary, a teraz móc im salutować. Trumny na lawetach stały chwil kilka, jakby prezydent Kaczyński i jego małżonka, chcieli jeszcze raz spojrzeć na okazały Zamek Królewski. Jakby chcieli ostatni raz spojrzeć na tłum Polaków stojący w oddali ul. Kanoniczej. Spoglądam przed siebie. Na wprost mnie stoi córka prezydenta z jego ukochaną wnuczką. Rzuca spojrzenie w kierunku dziennikarzy. Jest cicho, nawet silników Hammerów jakby nie słychać.


Wnet rozbrzmiewa marszowy, żołnierski krok. Do każdej z lawet przymaszerowało po ośmiu żołnierzy. W dwuszeregu. - Raz! – przeszyła ciszę komenda. To salut. - Raz! – padł znów okrzyk. Po dwóch żołnierzy z obu stron się rozstąpiło. - Raz! – kolejny rozkaz. Kolejny krok w bok. - Raz! – komenda oznacza, że czwórka żołnierzy stojących w drugim szeregu robi krok do przodu. - Raz! – czwórka żołnierzy podchodzi do trumny. Pomału ściągają z lawety. Prezydencką trumnę biorą na ramiona oficerowie w rogatywkach – kapitanowie, majorowie, porucznicy. Marię Kaczyńską poniosą podchorążowie w czerwonych beretach. - Raz! – znów ciszę tnie komenda i trumny - na wysokości ramion. - Raz! - trumny są już na ramionach. Żołnierze poniosą je pod górę do zamkowej bramy, a później wniosą do Katedry, by następnie znieść do krypty Pod Dzwonami, gdzie prezydent Lech Kaczyński z małżonką na zawsze spoczną w sarkofagu przygotowywanym dla nich przez trzy dni i trzy noce. - Na przód marsz! - ostania komenda. Ruszyli. Królowie czekają. Po chwili widzę, jak trumny, kołysząc się w oddali, przechodzą przez bramę. Skręcają. Znikają. Jeszcze tylko bicie dzwonu Zygmunta i huk 21 armatnich salw. Dariusz Kos, zdj. Marek Jan Karaś







Komentarze:
~mmm~ (2010-04-19 21:55:48)

Dajcie juz spokoj z tym calym pogrzebem i szalem z tym zwiazanym

~iga (2010-04-19 22:59:10)

PiS i Kościół zgotował nam teatr w którym wypadało brać udział. Ja osobiście mam przesyt.

~Przesyt? (2010-04-20 06:13:38)

Przesyt to będziemy mieli jak teraz Państwo w pełni zawładnięte przez PO zacznie się walić w pył.
Zobaczcie, jakie ciekawostki można znaleźć w Internecie. Wystarczy, że chociaż część z nich jest prawdą, to włos się jeży na głowie...

http://antydziad.salon24.pl/170471,mam-straszliwe-podejrzenia

~A dawniej.... (2010-04-20 09:11:26)

.... za wszystkim stali żydzi, masoni i cykliści, a jeszcze dawniej...


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"