Baza firm

Ogłoszenia

Auto salon

Kino

Konkursy
Poniedziałek, 06 maja 2024 r.  Imieniny: Filipa, Jakuba

Gołąb a sprawa... żorska

25.03.2013
Gołąb a sprawa... żorska

Wyobraźmy sobie, że do Urzędu Miasta wpływa pismo, podpisane przez kilku mieszkańców, z prośbą o postawienie na żorskim Rynku tabliczek „Zakaz karmienia gołębi !

Jak wiadomo, obowiązkiem każdego pracownika Urzędu Miasta, w każdej sprawie, jest rozpatrzenie co powinien w danej sprawie zrobić, czego nie wolno mu zrobić, a co ewentualnie może zrobić, zgodnie z obowiązującym prawem, pamiętając jednocześnie, że może ponieść konsekwencje w przypadku złej swojej decyzji. A jeśli już doszedłby do wniosku, że sprawa jest tak skomplikowana (np. ze względu na często występujące sprzeczności przepisów i różniące się ich interpretacje), że lepiej w danej sprawie nie zrobić nic, to i tak musi pamiętać, że za „zaniechanie działań” też może ponieść konsekwencje… Jednym słowem: „jakkolwiek się nie obrócisz, to zawsze [4 litery] z tyłu … a tłumaczenie się przed 3-literową Instytucją kontrolą (NIK, RIO, CBA, ABW …) zawsze przed Tobą”… No i w tej sprawie akurat nie może też zapomnieć o ewentualnym procesie, jaki mogą wytoczyć Gminie organizacje „ekologiczne”!

Konieczność takiego postępowania różni (w sposób zasadniczy!) pracowników Urzędu Miasta od np. niektórych dziennikarzy lokalnej prasy (lub anonimowych komentatorów internetowych), którzy w każdej sprawie mogą napisać co im akurat (za przeproszeniem) „ślina na język przyniesie”… Mam na to zresztą liczne dowody.

Całkiem niedawno, przez przypadek, czytałem pewien interesujący artykuł na temat gołębi. Artykuł pochodził z miesięcznika AURA, przeznaczonego dla specjalistów z dziedziny ochrony środowiska. Zawierał m.in. jedno krótkie pytanie: „Czy istnieje podstawa do wydania przez radę miasta uchwały o zakazie karmienia dziko żyjących gołębi na terenie miasta?” i był podpisany przez Wydział Urzędu jednego ze śląskich miast. Odpowiedź zaś była na całą stronę formatu A4, co prowadziło do prostego wniosku, że odpowiedź napisał prawnik … Ten prosty wniosek nie spowodował jednakże u mnie odruchu „włączenia” do czytania innych komórek mózgowych niż te, które używane są przeze mnie (jako „ścisłowca”) na co dzień (tj. komórek potrzebnych do rozwiązywania zadań z zakresu logiki matematycznej). A te inne komórki powinienem był włączyć, jak się okazało, aby zrozumieć „logikę prawniczą”.

W efekcie, po przeczytaniu tegoż artykułu, doszedłem do trzech wniosków:

  1. że nadal nie wiem, czy rada miasta może taki wniosek wprowadzić,
  2. że … wiem po co studiuje się prawo (tj. po to, aby nabyć umiejętność wprowadzania w taki właśnie stan, tj. konsternacji, przeciętnego „Kowalskiego” lub innego prawnika mniej biegłego w „logice prawniczej”),
  3. że muszę przeczytać ten artykuł jeszcze raz, tym razem używając innych komórek mózgowych (tj. tych od „logiki prawniczej”) !

Po drugim czytaniu (i tu zrozumiałem dlaczego sejm stosuje zasadę aż trzech czytań projektów ustaw !) doszedłem do wniosku, że już potrafię (chyba) wyjaśnić innym osobom tę sprawę :

* Wszystko zaczyna się od tego, że dziko żyjący gołąb ma swój status prawny, określony w rozporządzeniu Ministra Środowiska z 28 września 2004 w sprawie dziko występujących zwierząt objętych ochroną (Dz.U. nr 220 poz. 2237). Załącznik nr 1, wymieniający gatunki objęte ochroną czynną, w poz. 264 wykazuje wszystkie gatunki gołębi z wyjątkiem grzywacza (ten jest gatunkiem łownym). To z kolei powoduje, że zgodnie z zakazami przewidzianymi w art. 52 Ustawy o ochronie przyrody (numery ustaw już będę pomijał !) wyżej wymienione dzikie gołębie objęte są zakazem zabijania, okaleczania, niszczenia jaj, gniazd i innych schronień, umyślnego płoszenia i niepokojenia. Ustawa nie wyłącza z ochrony gołębi dziko żyjących w miastach, a zatem zakazy i sposoby ochrony również się do nich stosują. „Wśród tych przepisów nie ma regulacji dotyczących karmienia gołębi. Wprowadzenie zakazu karmienia gołębi nie narusza przeto żadnych przepisów o ochronie przyrody, ale to jeszcze nie wystarczy do wprowadzenia takiego zakazu, trzeba znaleźć wyraźną podstawę prawną ku temu” (l.p. – logika prawnicza).

Formą prawną zakazu karmienia gołębi może być np. akt prawa miejscowego w rozumieniu art. 87 ust 2 Konstytucji. Ustawa o samorządzie gminnym przewiduje możliwość stanowienia takich aktów (uchwał rady miasta) i że mogą one być trojakie:

  1. akt wydany na podstawie upoważnień dla gmin, zawartych w różnych ustawach,
  2. akt wydany na podstawie ustawy o samorządzie gminnym w zakresie organizacji wewnętrznej gminy, zarządzaniem mieniem gminy, itp.,
  3. przepis porządkowy.

Prawnik. szukając ewentualnej podstawy prawnej w grupie 1), doszukuje się takiej możliwości w zapisach Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (z 1996 r). Ustawa ta nakazuje gminom zapobieganie zanieczyszczaniu ulic placów i terenów otwartych. „Jednakże nawet gdyby z tego przepisu wyprowadzić wniosek, że zakaz karmienia gołębi przyczyni się do zapewnienia czystości, to nadal nie ma podstawy prawnej do wprowadzenia takiego zakazu w gminnym regulaminie utrzymania czystości i porządku” (l.p.) Prawnik nie znajduje podstawy prawnej do wydania zakazu karmienia gołębi w grupie 2), pozostaje więc grupa 3).

Zapisy art. 40 ust. 3 Ustawy o samorządzie gminnym stanowią, że w zakresie nieuregulowanym w odrębnych ustawach lub innych przepisach powszechnie obowiązujących rada gminy może wydawać przepisy porządkowe, jeżeli jest to niezbędne dla ochrony życia lub zdrowia (patrz dalej problem lotnisk) oraz dla zapewnienia spokoju i bezpieczeństwa publicznego. „Jednak wydanie przepisu porządkowego z zakazem karmienia gołębi wymaga:
a) wykazania, że jest to niezbędne dla ochrony wartości opisanych w art. 40 ust. 3 - jak wyżej,
b) stwierdzenia, że rada gminy działa w zakresie spraw nieuregulowanych w odrębnych ustawach lub przepisach…” (l.p.)

Wprowadzenie zakazu karmienia gołębi jest więc możliwe jeśli rada gminy wykaże , że bez wprowadzenia tegoż zakazu … utrzymanie porządku będzie niemożliwe lub istotnie utrudnione. … Konia z rzędem temu , kto to wykaże! (przecież Herkules potrafił sobie poradzić nawet ze stajnią Augiasza). Jednak nawet po tym rada miasta musi się jeszcze zastanowić, czy naprawdę porusza się w zakresie nieuregulowanym w odrębnych ustawach lub przepisach…

Krótkie streszczenie: można wprowadzić zakaz, jednakże…, i chociaż …, to jednak…, a z kolei …, ale… , jednak..., biorąc jednocześnie pod uwagę … , choć w przypadku …, to …, zaś jeżeli … itd.

Zdaję sobie sprawę, że rozwikłanie zawiłości prawnych może być jeszcze dla wielu czytelników mimo wszystko dość trudne. Proponuję zatem, aby jeszcze raz przeczytać powyższy tekst od punktu *, ze szczególnym uwzględnieniem zdań oznaczonych „ … … ” (l.p.)

Jeśli zaś osiągnąłem zamierzony cel tj. wyjaśnienie, że prostej odpowiedzi na pytanie w sprawie zakazu dokarmiania gołębi nie da się uzyskać, i że wątpliwości na tym etapie nadal istnieją, to teraz możemy przejść do informacji o tym. jak sobie radzą z tą sprawą służby ochrony lotnisk. Wiadomo bowiem, że ptak, który wpadnie np. w turbinę samolotu odrzutowego, może spowodować spore szkody (było już w historii kilka poważnych wypadków lotniczych z tegoż powodu!)

Najprostsza sprawa to wydanie zakazu hodowli gołębi w określonych obszarach gmin, leżących wokół lotniska (przepis z grupy 3), dość prostego do prawnego uzasadnienia). A co z dzikim ptactwem? Na lotniskach używa się, w celu płoszenia dzikiego ptactwa, specjalnie tresowanych do tego sokołów (zwykle sokoły puszczane są nad obszarami lotnisk dwa razy dziennie). Ale gołębie reagują panicznie tylko na samym początku zastosowania tej metody. Później nie jest już tak łatwo. Dobre skutki odnosi się przy stosowaniu armatek hukowych. Jest rzeczą jasną, że stosując takie metody obsługa lotnisk działa w celu ochrony ludzkiego życia lub zdrowia (patrz wyżej). Mimo spełnienia takiego warunku, to i tak ochrona lotnisk ma problemy z „ortodoksyjnymi ekologami”. Ci bowiem wychodzą chyba z założenia, że gatunek homo sapiens nie jest wpisany do Załącznika nr 1 Ministra Środowiska jw.

Na okoliczność ochrony ludzkiego życia nie można się jednak powołać w odniesieniu do dzikich gołębi z żorskiego Rynku. Tu latają co najwyżej papierowe samoloty. Mogę sobie jednak wyobrazić. co by się natomiast działo, jeśli w obecności jakiegoś dziecka tudzież jakiegoś dziennikarza z fotoaparatem, jakiś sokół rozprawiłby się z jakimś dzikim gołębiem… Afera w prasie murowana !!! Przecież wielu dziennikarzy lokalnej prasy żyje z poszukiwania afer nawet tam, … gdzie ich nie ma! Dobre, pozytywne wydarzenia rzadko interesują tych dziennikarzy (a może też czytelników takich gazet?).

A już całkiem poważnie: na placach wielu starych miast (np. Placu Świętego Marka w Wenecji – miasta wieleset lat starszego niż Żory) tez żyją dzikie gołębie. I nie widać tam tabliczek z zakazem ich karmienia.

Może zatem lepiej pozostawić te gołąbki (w s)pokoju?

Jacek Logan


Komentarze:
~kafka (2013-04-12 03:27:43)

Po rynkach od wieków latały gołębie, co to za rynek bez gołębi? ale zawsze komuś coś się nie podoba.


Aby dodać komentarz musisz się zalogować!

Nie masz konta? - zarejestruj się


NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE

sonda

wszystkie

Za co doceniasz Żory?

newsletter

Chcesz być na bieżąco zapisz się!

Twój adres e-mail:

© 2006-2024 Fundacja Sztuka, Gazeta Żorska  |  e-mail: gazeta@gazetazorska.pl, portal@gazetazorska.pl           do góry ^
Industry Web Zarządzaj plikami "cookies"